Jak zaczęła się Twoja przygoda z Panami Programistami?
Ewa Mieżwińska: Do Panów Programistów przyszłam pracować jako specjalista od UX. Od razu trafił się duży, zagraniczny projekt, w którym trzeba było wszystko ekspresowo i procesowo poukładać. To było super, bo rzuciłam się na głęboką wodę i mogłam w praktyce poćwiczyć różne umiejętności. Po czterech latach jestem liderką zespołu, w którym każdy ma wyspecjalizowany zakres zadań. Ja zajmuję się strategicznym podejściem do tworzenia produktów. Spoglądam na projekty z lotu ptaka.
Praca nad tak dużym projektem to musi być zawodowe wyzwanie.
Wcześniej pracowałam w strukturach korporacyjnych i miałem mocno ograniczony zakres działań. Tam nigdy nie osiągnęłabym tego, co w Panach Programistach, bo tu stanęło przede mną zadanie zbudowania wszystkiego od podstaw. To było wyzwanie, ale i wielka szansa. Na początek pchaliśmy ten wózek we dwoje, z Adrianem Hołota, naszym CEO. On też zajmował się UX, mogliśmy więc na siebie wzajemnie liczyć, konfrontować pomysły. No i razem optymalizowaliśmy procesy – to od tego, co wybraliśmy do przepracowania danego dnia, zależało, jak projekt posuwał się do przodu, jak zyskiwał na wartości.